Translate original post with Google Translate
Do montowania prototypów dotychczas używałem płytek uniwersalnych, w które wlutowywane były potrzebne mi elementy. Jednak często najlepszym (najszybszym) podejściem jest montaż na płytce stykowej.
Zalety:
przy dobrej organizacji warsztatu – błyskawicznie można przetestować interesujące rozwiązania
Wady
po jakimś czasie zmontowany układ może (duże prawdopodobieństwo) przestać działać. Po prostu połączenia różnych metali przestają przewodzić prąd.
Płytki nie są najtańsze, jednak są wielokrotnego użytku.
Organizacja warsztatu.
Jako, że jestem zwolennikiem montażu powierzchniowego (nie chce mi się wiercić dziur), mam lekki problem. Na szczęście mam kilka procesorów w wersji DIP, oraz na warszawskiej giełdzie na Bielanach kupiłem kilka paczek z różnistymi elementami po 2 zł paczka. W paczce na oko ok. kilka tysięcy diod, dławików, rezystorów. Rezystory takie do zastosowań cyfrowych, bo o niskich wartościach.
Po drugie, należy zaopatrzyć się w kilka metrów skrętki – drutu, oraz dobry ściągacz izolacji. Takie druciki (o średnicy 0.5 mm) są IDEALNE do łączenia punktów, przy czym są różnokolorowe :) .
Po trzecie, zrobiłem sobie takie terminale do SPI, z jednej strony wtyczka, z drugiej opisane druciki, aby łatwo było programować procesor.
Do takich płytek stykowych dobrze pasują (trochę się rozpychają, ale to nieszkodzi) goldpiny. Mam kilka modułów (usb na FT232RL, LCD telefonów nokii, siemensa, gniazdka różnego rodzaju), które wtykam w płytkę i już.
Pozostaje kwestia zasilania – podłączam zasilacz laboratoryjny 0-15V (ustawiony na 5V :) ) lub 4 paluszki – akumulatorki – wtedy jest ciszej, bo akumulatorki nie mają wentylatorka. Paluszki mam umieszczone w koszyczku na baterie.
To mniej więcej cały mój warsztat.