Translate original post with Google Translate
Przyznam, że nie jestem w kursie co teraz reklamują jako środek chroniący grzałki w pralkach, ale kiedyś to był Calgon. Oczywiście oboje z żoną dbamy o pralkę, więc sypaliśmy Calgonit, ponieważ woda z naszej studni :D jest tak twarda, że sięga górnych granic możliwych do osiągnięcia przez twardość.
Wyobrażając sobie te oblepione kamieniem grzałki zagubiliśmy gdzieś własne myślenie. Wróciło dopiero po drugiej w ciągu 4 lat awarii łożysk (pierwsza pralka została zamieniona na drugą, nowiuteńką) kupiliśmy od pewnego pana speca od pralek kolejną – niemal identyczną z drugą, za to bęben jest tzw. serwisowalny, czyli można sobie wymienić łożyska (koszt 30 zł) a nie koniecznie(sic!) cały bęben (750 zł)
Zapytałem Pana, co sądzi o Calgonie, bo przecież to jest taki super ochraniacz pralki.
Powiedział: Calgon – serdecznie NIE NAMAWIAM – rzeczywiście rozpuszcza on kamień jednak tworząc papkę, która wszystko oblepia i penetruje wszelkie dziury; jak dostanie się w łożyska, to miesiąc i po nich. Za to polecił używać DOBRYCH proszków (powiedział, że np. Lovella jest ok), nie proszków w stylu “po co przepłacać”.
Co się bardziej opłaca?
– grzałka w hurcie: 30 zł. w detalu 50 zł. w serwisie 200 zł, wymiana pół godziny.
– bęben w hurcie 700 zł, w serwisie + 300-500 na wymianę, bo trzeba całą pralkę rozebrać.
Wniosek jest jeden. Calgon nam pozostały ilościach wlewamy do kibelka, aby nie zachodził kamieniem :D